Kuchnia polska jest bogata w produkty pszeniczne. Postawiły sobie panie nie lada zadanie, próbując udowodnić, że można ulepić polskiego pieroga bez dodatku pszenicy. Trudno było zebrać aż 300 przepisów?

Marta Szloser: I tak, i nie. Część zamieszczonych przepisów to potrawy, które miałyśmy już zebrane i wypróbowane. Zaczynając pracę nad książką, nie planowałyśmy tak wielu przepisów. Myślałyśmy o 150, może 200... Ale kulinarne eksperymenty nas pochłonęły i były tak udane, że ostatecznie w książce znalazło się 307 przepisów. To bardzo różne receptury.

Wanda Gąsiorowska: Tak naprawdę wyzwanie stanowiła trzecia setka przepisów. Dysponowałyśmy oczywiście własnymi zbiorami receptur, na których opierałyśmy rodzinną kuchnię i była to całkiem pokaźna liczba, ale kolejne pojawiały się już, jako całkowite nowości. Ja musiałam uporać się z wagowym przeliczeniem produktów, ponieważ wcześniej gotowałam głównie według metody "na szklanki" lub "na oko".

Które z polskich potraw było największym wyzwaniem?

Marta Szloser: Dla mnie wyzwaniem obiadowym było ciasto na pierogi, ale kiedy odkryłam przepis na pierogi zaparzane z mąki pszennej, postanowiłam zrobić takie w wersji bezglutenowej. I to okazało się strzałem w dziesiątkę! Natomiast najtrudniejszą rzeczą wśród słodkości jest zdecydowanie ciasto kruche, na spody i ciasteczka, choć i takie przepisy udało nam się dopracować i zamieścić w książce.

Wanda Gąsiorowska: Jeśli miałabym wskazać dania pracochłonne, wymagające powtórek, to były to niewątpliwie pierogi, którym Marta stawiła czoła tak skutecznie, że stworzyła nie jedną, a kilka udanych receptur. Powodem do satysfakcji jest też dla mnie zamieszczona w książce receptura na ciasto kruche i jeden z rodzajów ciasta na pizzę. Twórczynią tych pyszności jest moja córka, Sylwia, ja mam udział jedynie w dopracowaniu szczegółów.

Myślą panie, że dieta bezglutenowa ma potencjał, aby na stałe zagościć na polskich stołach?

Wanda Gąsiorowska: Tak, ale stopniowo... Kiedy do świadomości społeczeństwa z całą mocą dotrze informacja, że człowiek jest tym, co przyswaja, a przyswaja ogromną część z tego, co wkłada do sklepowego koszyka... a następnie do ust! Włącza to w swój metabolizm i ponosi tego daleko idące konsekwencje zdrowotne.

Marta Szloser: Na pewno tego typu zmiany - odstawienie glutenu, cukru czy mleka - łatwiej jest zaakceptować i wdrożyć młodym ludziom. Nie wyobrażam sobie np. mojej osiemdziesięcioletniej babci, która rezygnuje teraz z jedzenia pszenicy na rzecz amarantusa... Choć kto wie, może czeka mnie miłe zaskoczenie...

Co znajdziemy w książce, czego nie ma w innych publikacjach o diecie bezglutenowej?

Marta Szloser: Po pierwsze, kilkadziesiąt stron z informacjami o tym, jak wybierać produkty dobrej jakości, najkorzystniejsze dla naszego zdrowia. Jak radzić sobie w gąszczu sklepowych półek, rozszyfrowywać etykiety i wybierać produkty niezawierające szkodliwych E-dodatków. Jak nie dać się złapać w pułapkę wysoko przetworzonej żywności bezglutenowej, a nawet produktów ekologicznych. Do tego listy polecanych przez nas producentów, których wyroby znamy i lubimy, a także ostrzeżenia przed spożywczymi pułapkami.

Po drugie, 307 przepisów! Wiele naszych przepisów jest bezmlecznych. Większość dań jest wegetariańska lub wegańska. Potrawy zawierające mięso i krowie mleko to z naszej strony swego rodzaju kompromis, ukłon w stronę czytelnika, który niekoniecznie będzie chciał rezygnować ze wszystkiego naraz

We wstępie napisałyśmy, że stworzyłyśmy taką książkę, jakiej same potrzebowałyśmy, gdy przeszłyśmy na dietę bezglutenową. Mamy nadzieję, że czytelnicy skorzystają z naszego doświadczenia. Być może za jakiś czas będziemy obserwować wysyp podobnych polskich książek kulinarnych "bez". Bardzo by nas to ucieszyło...

Jak to się stało, że kobiety z dwóch krańców Polski spotkały się i postanowiły napisać razem książkę kulinarną? Jak wyglądały prace nad książką? Gotowały panie razem przez skype'a?

Marta Szloser: Połączył nas mój blog, a dokładnie tabelka z przelicznikiem słodzików, którą zamieściłam, a której Wanda akurat szukała. Tak zaczęła się nasza znajomość, czyli intensywna wymiana maili oraz telefony. Szybko okazało się, że nadajemy na podobnych falach, nie tylko kulinarnych. Nie planowałyśmy pisania książki, choć każda z nas o tym marzyła. Pewnego dnia wydawnictwo Bukowy Las zaproponowało mi napisanie publikacji będącej polską kontynuacją książek W. Davisa (za co serdecznie dziękuję!), a moją pierwszą myślą było, by zrobić to wspólnie z Wandą. Nasz duet świetnie się uzupełnia. Ja jestem bardziej od gotowania i eksperymentowania w kuchni, a Wanda bardziej od wyszukiwania dietetyczno-zdrowotnych argumentów i ciekawostek. Niestety, z racji dzielącej nas odległości nie miałyśmy zbyt wielu okazji, by gotować razem.

Wanda Gąsiorowska: Widać spotkanie było nam pisane w gwiazdach. Dzięki naszym zbieżnym ideom, poglądom i przyjaznym charakterom praca nad wspólną książką, wymagająca kompromisów, cierpliwości i dobrej woli, przyniosła oczekiwane efekty. Czas pisania i gotowania był dla nas bardzo intensywny, musiałyśmy się w tym wszystkim odnaleźć nie tylko organizacyjnie, ale i twórczo. Z racji odległości telefony, maile i nieliczne spotkania musiały wystarczyć. W projekcie bardzo wspierali nas nasi najbliżsi, którym jesteśmy niezmiernie wdzięczne. Teraz oczywiście nadal nam kibicują.

Marta Szloser nie lubi teorii. Lubi gotować i zaczęła to robić, jak twierdzi "z potrzeby serca". Ukończyła kurs tradycyjnej dietetyki. Mieszka we Wrocławiu. Prowadzi blog kulinarny www.nakuchennymprogu.pl.

Wanda Gąsiorowska, to zdeklarowana ovo-wegetarianka, pomijająca we własnej kuchni także gluten i cukier. Łączy zgłębianie wiedzy o żywieniu z kulinarną praktyką. Na blogu www.kuchnia-edukacyjna.com dzieli się wiedzą i doświadczeniem znad garnka, sprzed sklepowej półki oraz tą szczególną, edukacyjną. Mieszka w Elblągu.

Rozmawiała Nikola Ciesielska